Jak przetrwać załamanie mężczyzny

Gosia napisała

Witam,

mam na imię Gosia. Znalazłam stronę jakpoderwac.com przypadkiem, kliknęłam w „kontakt” i teraz piszę. Nie wiem czy odpowiesz, ale spróbuje.
Potrzebuje rady. Rady osoby, która mnie nie zna, nie jest ze mną w żaden sposób związana. Dość mam rad moim znajomych, którzy wręcz narzucają mi swoje zdanie i poglądy. Padło na ten adres e-mail.

Oto moja opowieść:
Jestem Gosia. Mam 20 lat. Teraz mieszkam i studiuję zaocznie w Warszawie. Grzegorz jest ode mnie starszy o niecałe 2 lata i mieszka w Gdańsku. Byliśmy w związku na odległość prawie 2 lata.. Poznaliśmy się przez gg. Wysłał do kolegi link. Okazało się, że kolega zmienił numer, a ja go po nim przejęłam. Tak właśnie zaczęliśmy pisać, aż w końcu Grzegorz napisał: może kiedyś przyjadę do Ciebie? Po jakoś dwóch miesiącach przyjechał. I tak rozpoczęła się nasza znajomość. Zakochaliśmy się w sobie. Rozmawialiśmy codziennie po pare godzin. Spotykaliśmy się tak często, jak to było możliwe, bo ja miałam szkołę, a Grzegorz pracował. Wakacje spędzaliśmy razem. Zaczęło się psuć od końca października ubiegłego roku. Grzegorz zaczął studia i pracę. Ja przyjechałam do Warszawy na studia. Zaczęłam pracować w nieruchomościach. Co oznaczało też mniej czasu, ale przede wszystkim byłam strasznie nerwowa. Wszystko odbijało się na Grzegorzu. Każde moje niepowodzenie, czy to w szkole, czy w pracy. Było, jak w piosence Hey: „nawet coś drobiażdżek wręcz, na manowce złości wywiódł mnie”. Grzegorz chciał przyjechać do Warszawy. Znalazł by tu prace, może rozpoczął studia. Ale ja się nie zgodziłam. Bałam się, że jak tak się pospieszymy, to przez ten pośpiech nas zgubi. Myślę, że trzeba stopniowo wszystko. Chciał zamieszkać ze mną. Co innego jakby powiedział, że sam coś wynajmie. Inaczej jest razem spędzać wakacje, a inaczej zamieszkać na stałe razem. Dla mnie to było za szybko. Jest mi tu ciężko. Mieszkam niby z bratem i jego dziewczyną, ale żyjemy jak współlokatorzy i w sumie z tego się cieszę. Tyle, że tak na prawdę jestem sama w tym mieście. Mam znajomych na uczelni, ale na zaocznych to raczej ludzie pracują albo są z poza Warszawy. Nie poznałam też nikogo takiego z kim mogłabym się zaprzyjaźnić. Szukam pracy od lutego i nic. Może w okresie wakacyjnym studenci wyjadą i będą większe możliwości. Wszystkie moje problemy odbiły się na Grzegorzu. 6 kwietnia nie wytrzymał. Powiedział, że ma dość kłótni i sprzeczek, że to koniec. Ostatnio nie było między nami za dobrze. Ale też przez to, że się dawno widzieliśmy, bo ostatnio w walentynki. Jakoś tak wyszło. Ja miałam sesje, on też. Do tego dochodziła jego praca. Wiem też, że go zawiodłam. Za bardzo na niego naciskałam. Zrobił głupstwo. Zdał sesje bez żadnych poprawek, ale nie wziął wpisów i miał z tego powodu problemy. A ja wiem, jak to z nim jest. Większość facetów tak ma: „ja mam czas” i odkłada na później. Po prostu nie chciałam żeby zawalił. Pod naciskiem moim, rodziny, znajomych po prostu miał dość. Zaczęło mu się komplikować w pracy, że przez swoje pomyłki musiał oddać całą miesięczną wypłatę. Zbyt dużo zwaliło mu się na głowę. I w końcu powiedział dość. Ustaliliśmy, że się spotkamy, a nie załatwimy to przez telefon. Pierwszego dnia rozmawialiśmy i powiedział mi, że ma dość tych kłótni, że nie widzi już przyszłości dla naszego związku. Kiedyś mógłby poświęcić wszystko, a teraz nie. Już by się nie przeniósł, bo boi się, że nie wytrzymałby, gdybyśmy się dalej kłócili. Ale zdecydowaliśmy, że spróbujemy. Powiedziałam mu, że wiem, gdzie ja zrobiłam błędy. On też je popełniał. Dodał, że gdyby mi tak nie zależało, to nic by z tego nie wyszło. Tyle, że jemu na niczym ostatnio nie zależy. Rzucił studia. Nie ma wpisów – nie ma zaliczenia – trzeba płacić za poprawki – z pieniędzmi bardzo krucho. W pracy nic mu nie wychodzi. Narobił sobie długów. Nawet po jego zachowaniu można stwierdzić, że wszystko olewa. Ciągle jest poza domem. Pije ze znajomymi albo jeździ na rolkach pare godzin – to jego nowe hobby, dla rozładowania się. Rozmawiałam z jego siostrą, która powiedziała mi, że ona widzi, jak on się zachowuje ostatnio, że wszystko go przerosło, nic do niego nie dociera. Najlepiej by było gdybym go zostawiła. Ostatnio strasznie schudłam. Jego mama powiedziała do niego: widzisz jak Gosia schudła, to twoja wina. Wiem, że obydwie na niego naskoczyły. Rozmawialiśmy dwa dni przed moim wyjazdem. Powiedział, że ma problem, który zabierze ze sobą do grobu. Nikomu o nim nie może powiedzieć. Musi sobie poradzić z nim sam. Nie mam pojęcia o co chodzi. Mógł się w coś wpakować. Powiedział, że nie chce nikogo w to wciągać i musimy zerwać, bo za bardzo mnie kocha, żeby mnie narażać. Ja wiem, że takie jest myślenie facetów, że chcą obronić osobę, którą kochają przed całym złem na świecie, ale według mnie – kobiety, trzeba być razem. Nikt jeszcze sobie sam nie poradził. Jesteśmy razem po to żeby się wspierać, żeby razem przechodzić przez te złe chwile. Ja mam taki pogląd na to. Nawet gdybym mu nie mogła pomóc, to chciałabym po prostu być, żeby mógł ze mną porozmawiać. Było nam cudownie, gdy byłam u niego. Jak za dawnych czasów. Rozmawialiśmy o nas, wspominaliśmy, chodziliśmy na spacery, spotykaliśmy się z jego znajomymi. On sam stwierdził, że jest mu ze mną dobrze. Powiedział, że chce być ze mną, ale nie może. Gdy wsiadałam do powrotnego pociągu powiedział, że będzie o nas walczył. Nie obieca mi tego, bo obiecywał mi zbyt wiele i nie wszystkiego dotrzymał. To, że tam nikogo nie ma to jestem pewna. Nadal mnie kocha. Sam stwierdził, że te kłótnie były przez to, że się nie widzieliśmy długo. Chce mu wierzyć w to co powiedział, że ma problem i nie może mnie narażać. Ale dlaczego na początku chciał spróbować? Gdy go się spytałam dlaczego mi od razu nie powiedział, to odpowiedział, że nie chciał mnie okłamywać. Mógł powiedzieć, że ma tam kogoś albo, że mnie zdradził, ale powiedział mi prawdę i chciałby żebym to uszanowała, że nie powie mi nic więcej, bo po prostu nie może. Tyle, że ja mam wątpliwości. Sądzę, że po prostu przez wpływ swojej siostry, mamy i nie wiem czy kogoś jeszcze, zmienił zdanie. Przejął się tym, jak wyglądam, co przeżyłam, gdy mnie zostawił i uważa, że dając mi wolność zrobi najlepiej. Nie straciliśmy kontaktu. Będziemy go nadal utrzymywać. Wiem, że pewnie powinnam mu dać trochę czasu na to żeby wszystko poukładał. Nie wiem, czy powiedzieć mu o swoich wątpliwościach, czy mówić jak bardzo mnie boli to rozstanie, czy być dla niego przyjaciółką. Nie chce go stracić ani tej miłości. Każdy mi mówi: tego kwiatu to pół światu, zostaw go poznasz lepszego, jesteś jeszcze taka młoda. Jakby nic do mnie nie czuł, jakbym nie widziała, że mu na prawdę zależy, to bym odpuściła. Ale nie rozumiem tego. Życie jest takie niesprawiedliwe. Dwie osoby, które się kochają nie mogą być ze sobą, ciągle są jakieś problemy. A tym którym nie zależy, są ze sobą aby być, bez większego poświęcenia, zawsze wszystko wychodzi.
Nie rozumiem myślenia mężczyzn. Nie rozumiem myślenia Grzegorza. Nie mam pojęcia co z tym zrobić, jak się zachować, jak to przetrwać.

ODPOWIEDŹ

My mężczyźni zupełnie inaczej reagujemy na stres i problemy niż wy kobiety. Mężczyzna zamyka się w sobie, idzie się rozładować na siłkę lub zaczyna pić. Mężczyźni znacznie gorzej przeżywają porażki. Wynika to po prostu z naszego bardziej ambicjonalnego podejscia. Mężczyźni chcą sami rozwiązać problem, bo wstydzą się rozmawiać o tym z kimkolwiek.

Niektórzy meżczyźni sami ściągaja na siebie większośc problemów. Wynika to z braku woli rywalizacji, poczucia własnej wartości, lenistwa itd. Gdy pojawia się jeden problem nie radzą sobie z nim i wtedy zaczyna się rzucanie wszystkiego. Problemów jest coraz więcej.

Co możesz zrobić?

Przede wszystkim nie zostawiaj go w tym momencie samego. On potrzebuje Twojego wsparcia. Tylko nie dawaj mu gotowych rozwiązań, bo to go tylko będzie złościć. Wspieraj mówiąc np. ” Grzegorz wierzę w Ciebie; wierzę, że sobie poradzisz; Mądry i zaradny jesteś; na pewno pokonasz kłopoty i wyjdziesz na prostą”

Nie wiem czy masz możliwość, ale dobrze by było jakbyś go odwiedziła….np bez zapowiedzi. Takie wsparcie zwłaszcza w realu powinno go postawić na nogi.
Wysyłaj mu smsy od czasu do czasu w stylu. „Tęsknie za Tobą mój waleczny tygrysie :* ” To powinno dać mu do zrozumienia, że wciąż Ci na nim zależy i nadal w niego wierzysz.

Odległość też dobrze nie wpływa na wasz kontakt. Ja osobiście podziwiam pary, które są ze sobą na odłegłość większą niż 30 km. On pewnie chciałby czasem być obok Ciebie, a ta odłegłość was bardzo ogranicza. Myślę, że kiedy wszystko troche się poukłada on mógłby wynajać coś w Wawie i wtedy mogłabyś od czasu do czasu u niego pomieszkać.

Przestrzegam Cię też przed ciągłym walczeniem o niego. Jeżeli on nie będzie chciał też walczyc o wasze szczeście to warto poszukać sobie innego. Jeżeli taka sytuacja wynikłaby po waszym ślubie i po urodzeniu się dziecka, to mogła by bardzo wpłynąć na wszysktich. Wiem, że pisząc te słowa występuję przeciwko mężczyznom, ale niestety prawda jest taka, że musimy być silni psychicznie.

Pozdrawiam

You can leave a response, or trackback from your own site.

One Response to “Jak przetrwać załamanie mężczyzny”

  1. Mr Hyde pisze:

    Tygrysy lubią irysy …
    Związek na odległość – wieczne rozstanie.
    Nie wróci już czas kiedy wasze uczucie było piękne.
    Taka pomoc jaką chcesz zaofiarować – koleżanki była by też zdalna?
    Pytanie o radę jest retoryczne – gdyby była dobra rada to byś znała jej treść.
    Pół homo sapiens nie rozumiesz – jak sobie dasz radę… To jest o wiele prostsze – zrozumienie … poszukaj kogoś kto będzie się uśmiechał do Ciebie lub jego źrenice będą duże na Twój widok:) Będziesz wiedziała czym jest zrozumienie.

Leave a Reply

Powered by WordPress | Designed by: Best SUV | Thanks to Toyota SUV, Ford SUV and Best Truck